78
Dzięki sztuce czarnoksięskiej, której jestem świadoma, wiedziałam wczoraj jeszcze, iż dziś o tej właśnie
godzinie będziesz stał na brzegu wyspy, kędy się znajduje Góra Magnetyczna. Od dawna już pragnęłam
spotkać się z tobą, gdyż tobie przeznaczyłam tysiąc pierwszych uderzeń mego serca. Dziś w nocy, gdy księżyc
zaświeci na niebiosach, stań na brzeguwyspy i zawołaj przed siebie - wnieskończoność - donikąd i do nikogo: „Bywajcie,
bywajcie!” A natychmiast stanie się to, co stać się powinno. Zapamiętaj te wyrazy:”Bywajcie, bywajcie!” oraz nie opóźniaj
się z wołaniem, bo czas nagli.
Twoja płomienna Sermina
Byłemoczarowany i upojony treścią listu. DiabełMorski nie okłamał mniewe śnie. Płomienna Sermina nie tylko
istniała naprawdę, lecz wyczekiwała mego przyjazdu i przeznaczyła mi już zawczasu tysiąc pierwszych uderzeń
swego serca. Skoro tylko księżyc rozwidnił nocne niebiosa, stanąłem na brzegu wyspy i starając się skierować głos
przed siebie - w nieskończoność - zawołałem do nikąd i do nikogo:
― Bywajcie, bywajcie!
Natychmiast pod wpływem tych magicznych słów całe powietrze napełniło się srebrnymi, skrzydlatymi
istotami, które poczęły krążyć wokół mnie w blasku księżycowym. Krążąc zbliżały się do mnie coraz bardziej,
tak że wkrótce mogłem dokładnie rozróżnić ich twarze. Zdziwiony byłem rozmaitością tych skrzydlatych postaci,
charakterystycznym wyrazem ich twarzy oraz ich ubiorami. Każda z nich trzymała w ręku lub pod pachą jakiś
tobołek lub zawiniątko. Przyjrzawszy się uważniej, domyśliłem się, iż jest to skrzydlaty rój srebrnych krawczyków,
srebrnych szewczyków i wielu innych srebrnych wyrobników przeróżnych przedmiotów zbytku i przepychu. Każdy
z nich krążąc wokół mnie w blasku księżycowym, rozwijał swój srebrny tobołek lub zawiniątko i ukazując przedziwne
wyroby swego kunsztu zalecał mi swój towar.
Zrozumiałem, iż zgodnie z pragnieniem płomiennej Serminy powinienem przywdziać strój odpowiedni,
aby w tym stroju ukazać się jej oczom. Wybrałem tedy na chybił-trafił niezbędne przedmioty i natychmiast
skrzydlaty krawczyk ubrał mię w strój królewski, skrzydlaty szewczyk wzuł mi na nogi złociste buty, skrzydlaty
pielęgniarz wąsów podkręcił mi wąsy, tak iż sterczały równo i chwacko jak u chrabąszcza, skrzydlaty pielęgniarz
brody rozczesał mi brodę, a potem jakiś skrzydlaty właściciel wonności skropił mię i namaścił wonnościami.
1...,71,72,73,74,75,76,77,78,79,80 82,83,84,85,86,87,88,89,90,91,...198