71
― Nie opuszczę domu rodzinnego i nie udam się w podróż, do której mnie zachęcasz, z dwóch powodów:
po pierwsze - nie ufam Diabłom Morskim, po wtóre - nie wierzę w sny, a wiem doskonale, że i ty, i twoje słowa są
tylko snem, który mi się śni w tej oto chwili.
― Postąpisz tak, jak będziesz uważał za stosowne ― odrzekł nieco urażonym głosem Diabeł Morski. ― Co
do mnie, uważam, iż mi nic innego nie pozostaje, jak usunąć się dyskretnie z twego snu, w który nie wierzysz;
jedyny to bowiem odwet, na jaki się może zdobyć każdy sen: przestać się śnić temu, kto weń nie wierzy.
Mówiąc to Diabeł Morski pierzchnął nagle z mego snu. Zbudziłem się niezwłocznie, pełen dziwnych,
nieodpartych marzeń o płomiennej Serminie, której serce uderza tysiąc dwieście pięćdziesiąt trzy razy na minutę.
Długom walczył z pokusą odjazdu w kraje nieznane, kędy czeka na mnie tak czarowna królewna. Długom
i nadaremnie powtarzał w duchu, iż sen jest złudą, a cała opowieść Diabła Morskiego - zmyśloną bajką.
Nie mogłem się oprzeć słodkiej pokusie wiary w to, w co wierzyć chciałomi się na oślep. Pewnego dnia uwierzyłem
wreszcie w istnienie płomiennej królewny i w jej niecierpliwe wyczekiwanie mego przyjazdu. Jednocześnie zapadło
we mnie mocne postanowienie natychmiastowego udania się w podróż do krajów nieznanych. Wuj Tarabuk tym
razem po osobliwym wyrazie mych oczu zgadnął zatajoną we mnie chęć podróży.
―Widzę, że znów chcesz na czas nieokreślony opuścić swego chorego wuja. Z oczu ci to patrzy! Nieprawdaż,
Sindbadzie?
― Nie zapieram się mych zamiarów ― odrzekłem spuszczając nieco oczy.
― Nie zapierasz się? ― szepnął wuj głosem przerażonym. ― Dobrze robisz, że się nie zapierasz. W każdym
razie stokroć jest lepiej niedopierać się niż zapierać. Kiedyż odjeżdżasz?
― Natychmiast.
―A więc... do widzenia!
― Do widzenia!
Tegoż dnia byłem w Balsorze, a nazajutrz olbrzymi okręt unosił mię po morzu do krajów nieznanych.
1...,64,65,66,67,68,69,70,71,72,73 75,76,77,78,79,80,81,82,83,84,...198