63
Pobiegłem natychmiast do miejsca, gdzie stał kufer. Zastałem królewnę pochyloną nad próżnym kufrem i dogryzającą
resztki ostatniego diamentu. Załamałem dłonie i jąłem płakać.
― Nie płacz! ― szepnęła Najdroższa. ― Mam przecież latarkę-plotkarkę, która nas ukryje przed okiem
perskiego kupca.
Mówiąc to zapaliła latarkę-plotkarkę i przy jej świetle przespaliśmy resztę nocy. Nad ranem zgiełk i krzyk
powstał na okręcie.
Zgiełk czyniła załoga, krzyk zaś pochodził bezpośrednio od perskiego kupca. Ten ostatni ze sztyletemw dłoni
szukał nas po wszystkich kątach i zakątkach, lecz dzięki latarce-plotkarce szukał nas zawsze tam, gdzie nas nie było.
― Dość mam ciebie i twego Bagdadu! ― rzekła mi nagle Najdroższa. ― Nie wierzę ani w ciebie, ani w twój
Bagdad. Z pewnością i tobie, i twemu Bagdadowi zbraknie diamentów, aby wyżywić moją osobę. Chcę wrócić
do mojej dziupli, do mej otomany, do moich lamp różowych i do mego dzikiego, olbrzymiego skrzydlaka, który mi
tak pilnie dostarcza świeżych diamentów!
― Co mówisz, Najdroższa? ― zawołałem zrozpaczony.
― Mówię, co mówię! Myślę, co myślę! Postanawiam, co postanawiam ― odparła Najdroższa ziewając
niecierpliwie. ― Znudziło mię wszystko: i ty, i kapitan, i nieustanna kradzież brylantów, i okręt, i ten twój Bagdad,
którego jeszcze nie widziałam.
W tej chwili właśnie ujrzałem nad naszym okrętem olbrzymiego Roka. Ważył się w powietrzu, rzucając
skrzydłami cień na całe morze.
― Skrzydlaku mój, cudowny, dziki, nieokrzesany skrzydlaku! ― zawołała królewna. ― Zbliż się do mnie,
podaj mi grzbiet, abym cię mogła dosiąść! Unieś mię z powrotem do swojej dziupli!
― Słyszę twój głos, lecz nie widzę ciebie! ― odpowiedział Rok. ― A raczej widzę cię na tamtym brzegu
morza, skąd głos twój nie mógłby chyba do mnie dolecieć!
― Jestem tu - na pokładzie okrętu! Ścigają mnie za kradzież brylantów. Zbliż się do pokładu i podaj mi
grzbiet.