72
Dzień był tak upalny, że kapitan postanowił po kilku godzinach podróży przybić chwilowo do brzegu, ażeby
dać możność załodze - gwoli ochłody - zażycia kąpieli morskiej. Cała tedy załoga wysiadła na brzeg i po chwili setka
obnażonych ciał ludzkich z radością pogrążyła się w wodzie.
Obnażyłem się na ostatku i ja i złożywszy ubranie na brzegu wskoczyłem do wody i dałem nura, gdyż pływać
umiałem doskonale.
Podczas gdym się kąpał, Diabeł Morski wypłynął nagle na brzeg i poskoczył na brzuchu wprost do mego
ubrania. Domyśliłem się, iż chce znów włożyć mi do kieszeni ów list przeklęty, który mi tyle klęsk i nieszczęść
przyczynił. Odpłynąłem jednak zbyt daleko od brzegu i nie mogłem już mu w czas przeszkodzić. W pierwszej
chwili miałem zamiar okrzykiem zwołać na pomoc całą załogę, lecz w porę powściągnąłem się od owego krzyku.
Znajomość moja z Diabłem Morskim mogła, jak zazwyczaj, zbudzić rozmaite podejrzenia i całą załogę przeciwko
mnie usposobić. Albo odwrócono by się ode mnie, albo - co gorzej - poniechano by mnie na brzegu. Musiałemwięc
milcząc patrzeć na to, jak Diabeł Morski pilnie i starannie wsuwa do mojej kieszeni znany mi dobrze list, a potem
bezkarnie wraca do morza, aby się w nim pogrążyć.
Tymczasemkapitandał znak, iż kąpiel skończona.Wdzieliśmyna się sweubrania i coprędzejwróciliśmynapokład.
Nie miałem czasu ani sposobności pozbycia się diabelskiego listu, gdyż marynarze towarzyszyli mi
nieustannie, a jeden z nich ujął mię nawet przyjaźnie pod ramię i wesoło wrócił ze mną na pokład. Wiedziałem,
że obecność w kieszeni przeklętego listu wróży mi klęski i nieszczęścia. Cóż jednak miałem począć? Okręt płynął
z szybkością błyskawiczną. Nadaremnie starałem się osamotnić. Marynarze poczuli dla mnie szczerą przyjaźń
i nie opuszczali mnie nawet na chwilę. Uciekłem się tedy do wybiegu - zaproponowałem marynarzom strzelanie
z łuku dla rozrywki. Zaczęliśmy strzelać kolejno, aby zbadać, kto najlepiej i najdalej strzela. Gdy przyszła kolej na mnie,
rzekłem z udanym i dość zresztą niedołężnym uśmiechem:
― Strzelam zazwyczaj tak daleko, że dla poznaki mej strzały wolę przypiąć do brzechwy kawał papieru.