81
Gdym nakreślił literę i - klucz sam wszedł do dziurki. Gdym nakreślił literę n - klucz przekręcił się w dziurce trzy razy.
Gdym nakreślił literę a - drzwi skrzypnęły i rozwarły się przede mną na oścież.
Pode drzwiami ujrzałem schody marmurowe. Zszedłem po nich w dół i znalazłem się nagle w pośrodku
olbrzymiej komnaty pałacowej, gdzie czekała na mnie Sermina.
― Co mam czynić dalej? ― spytałem płomiennej królewny.
― Musisz najpierw wysłuchać mojej krótkiej opowieści, która ci wytłumaczy wiele tajemniczych rzeczy.
Jestem córką króla tej wyspy, na której znajduje się GóraMagnetyczna. Mała to wysepka, ale dziesięć lat temu istniało
na niej cudowne i bogate miasto. Ludność tego miasta składała się z samych poetów, prócz jednego tylko
człowieka, który się nazywał Ktokolwiek i który poetą nie był. ów Ktokolwiek dzięki swemu sprytowi i pomimo
wrodzonej głupoty zawładnął wkrótce całym miastem. Wszyscy bowiem uwierzyli w jego wyższość i uważali go
za geniusza. Sam król powierzył mu rządy miasta. Ktokolwiek zaczął rządzić. Pod wpływem jego rządów kwiaty,
drzewa, pałace i cała ludność - słowemwszystko - tak doszczętnie zszarzało, iż szarość owa przyprawiła o melancholię
i króla, i jego poddanych. Poeci zaczęli z wolna wymierać i po pewnym czasie wymarli wszyscy co do jednego,
zbudowawszy uprzednio pomnik owemu Komukolwiek. Umarł wreszcie król. Zostałam jeno ja i Ktokolwiek
oraz jego pomnik. Ktokolwiek chciał mię pojąć za żonę. Wolałam jednak umrzeć, niźli zostać jego żoną.
Ponieważ znałam sztukę czarnoksięską, przeto rzuciłam nań czary śmierci. Ktokolwiek umarł. Byłam sama jedna
na wyspie. Pewnego dnia ujrzał mię przelatujący nad naszym miastem czarodziej Murumadarkos. Upodobał
mię sobie, porwał mię w objęcia i uniósł do tego właśnie podziemia. Pod wpływem jego czarów muszę
przebywać w tym podziemiu wraz z mym ulubionym białym kotem, któremu przeznaczyłam dwieście uderzeń
mego serca. Murumadarkos odwiedza mię tylko co trzy lata i wówczas bierze mię zazwyczaj ze sobą na spacer
po powietrzu, gdyż przepadam za takimi napowietrznymi spacerami. Wczoraj właśnie był dzień jego odwiedzin.
Odbyłam już z nim ów spacer napowietrzny, podczas którego ujrzałam ciebie na brzegu wyspy. Znów mam trzy lata
zupełnego spokoju. Nie mogę powiedzieć, abym nie lubiła Murumadarkosa. Przeznaczyłam dlań trzy uderzenia
mego serca. Jest on wszakże zawzięty, potężny i straszny. Zabiłby każdego, kogokolwiek zastałby w podziemiach.