84
Tańcząc napięłam cięciwę tak mocno, ale to tak mocno, że strzała nieostrożnie wysunęła mi się z dłoni
i przeszyła na wskroś lustro w tej samej właśnie chwili, kiedy, jak ci to już wyznałam, podniosłam zbyt wysoko nogę.
Tupnął nogą o ziemię Murumadarkos.
― Nie jestem głupcem ani osłem, ażebym zaufał tak jawnie kłamliwym słowom! Mogłabyś przynajmniej
jakieś zręczniejsze kłamstwo obmyślić! Spójrz mi prosto w oczy i mów, co się stało.
Sermina spojrzała mu prosto w oczy.
― Patrz prosto! ― powtórzył groźnie Murumadarkos.
― Czyż nie patrzę dość prosto?
― Właściwie patrzysz dość prosto i to mnie właśnie zupełnie zbija z pantałyku.
Podejrzewam teraz ciebie o to, że chcesz mnie zbić z pantałyku.
― Przecież sam kazałeś mi patrzeć prosto w oczy.
― Kazałem ci patrzeć prosto w oczy, ale nie kazałem ci zbijać mnie z pantałyku.
― Więc cóż mam teraz uczynić, aby cię nie zbijać z pantałyku?
― Powinnaś spuścić oczy i wyznać, że po tym, co się stało, nie możesz mi patrzeć prosto w oczy.
― Po cóż mam spuszczać oczy, jeżeli nic się nie stało i jeżeli mogę z zupełnym spokojem patrzeć ci prosto
w oczy?
Murumadarkos poczerwieniał ze złości i począł nozdrzami węszyć wnętrze pokoju. Zapewne coś zwęszył,
bo nagle chwycił łuk, przyłożył do cięciwy strzałę, napiął cięciwę i, wymierzywszy wprost w kotarę, za którą byłem
ukryty, rzekł z uśmiechem szyderczym do Serminy:
― Przeszyłaś strzałą moje lustro, tedy pozwól, że tą samą strzałą przeszyję twoją kotarę.
― Nie rób tego! ― zawołała Sermina. ― Ta kotara jest pamiątką po mojej matce.
― Mylisz się - tę kotarę dałem ci sam w podarku ślubnym, a kupiłem ją osobiście od kupca perskiego.
― Pamiętam to dobrze! ― zawołała Sermina. ― Pamiętam, że ta kotara jest twoim podarkiem
ślubnym, ale jednocześnie jest ona tak dziwnie podobna do ulubionej kotarymojej matki, że uważam ją niemal za pamiątkę
pomojej matce.