131
Wstrzymałemkonia i zwracając się do pierwszego z brzeguwidza nie znanej mi katastrofy, spytałem, co się stało?
―Stało się coś, czego nikt nie rozumie! ―odpowiedział spytany. ― Jestem zbyt daleko odmiejsca wypadku,
abym ci mógł opowiedzieć, co się tam dzieje w tej chwili.
― A gdzież jest miejsce wypadku?
― Tak ― na środku placu, gdzie ścisk i tłok największy. Tam właśnie tkwi ów dziwny jegomość, którego
nikt nie może zrozumieć. Bądź jednak cierpliwy, a dowiesz się ciekawszych szczegółów niż. te, którymi cię na razie
uraczyć mogłem. Ci, którzy stoją w bezpośrednim niemal zetknięciu z owym jegomościem, podają wieści sąsiadom,
sąsiedzi - dalszym szeregom, aż wreszcie wieść przechodząc z ust do ust przedostaje się i do nas, co na szarym
stoimy końcu.
W tej chwili właśnie ujrzałem, jak wiadomość z miejsca wypadku; idąc z ust do ust, zbliżała się szybko
do mego sąsiada, który po chwili zwrócił się do mnie, aby mi jej z kolei udzielić.
― Uciekają, wciąż uciekają! ― wrzasnął mi wreszcie do ucha.
― Kto ucieka i przed kim? ― spytałem.
― Nie wiemy jeszcze ― kto ani też nie wiemy ― przed kim. Wiemy tylko, że uciekają. To wszystko, co z owej
wieści przedostało się do nas, stojących na szarym końcu. Uciekają! Rozumiesz? Uciekają! Bądź zresztą cierpliwy,
a dowiesz się wkrótce innych, ciekawszych szczegółów.
― Jakaś nowa, a widocznie nie cierpiąca zwłoki wiadomość szła właśnie z ust do ust.
― Cóż tam słychać nowego? ― spytałem sąsiada, który już stał się posiadaczem nowej wiadomości.
― Wciąż jeszcze uciekają! ― odwrzasnął sąsiad. ― Już mię przestała dziwić ta okoliczność, że uciekają,
dziwię się tylko, że wciąż jeszcze! Rozumiesz? Wciąż jeszcze!
― Czy dotychczas nie wiadomo, kto i przed kim?
― Mniejsza o to, kto i przed kim! ― zawołał sąsiad. ― Dosyć że wciąż jeszcze!
W tej chwili do uszu mego sąsiada doszła wiadomość następna.
― Jest ich tysiąc! ―wrzasnął gwałtownie, udzielając mi nowej wiadomości. ―Ni mniej, ni więcej, jeno tysiąc!
― Co oznacza ta liczba? ― spytałem.