139
Skupiono sięwokół mniewchwili, gdymstanął wmiejscu, dzierżącwdłoni list DiabłaMorskiego, którywłaśnie,
przeskoczywszy krawędź okrętu, zniknął w głębinie spienionego morza. Wielki zgiełk i tumult uczynił się dokoła mej
nieszczęśliwej osoby. Jeden ze starych i wytrawnych marynarzy zbliżył się wręcz do mnie i jął mię pilnie i badawczo
od stóp do głów oglądać. Zastygłem w miejscu bez ruchu - z rozwartymi na oścież oczyma i z wyciągniętą przed
się dłonią, w której tkwił list przeklęty. Zrozumiałem, że byłem igraszką diabelskiego fortelu, z którego pomocą
natrętny potwór po raz już piąty zmusił mię do podróży. Pochłonięty ową myślą, nie zauważyłem nawet, że stary
i wytrawny marynarz dotknął z lekka mej przed się wyciągniętej dłoni, a następnie ujął dwoma palcami list, który
w niej sterczał. Wówczas opuściłem dłoń pozbawioną listu i zbladłem. Stary i wytrawny marynarz zbliżył list do oczu
i zaczął go starannie odczytywać. Po czym znów spojrzał na mnie, ale tym razem tak groźnie, żem struchlał. Stary
i wytrawny marynarz zauważył natychmiast moje struchlenie i zapewne był upojony potęgą własnego wzroku, gdyż
w milczeniu począł raz po raz miotać na mnie błyskawice nieodpartych i nieuniknionych spojrzeń. Czynność owa
trwała chwil kilka i przyprawiła mnie o szczególny rodzaj nieznośnych, a nie znanych mi dotychczas cierpień, które
się przejawiały na zewnątrz uporczywą drgawką całego ciała tudzież wielce przykrym brakiem tchu w piersiach.
Nauczony gorzkim doświadczeniem wiedziałem, że czeka mnie zatarg z całą załogą - zatarg, który może zakończyć
się bardzo smutnym dla mnie wyrokiem. Wolałem jednak jak najgorsze, byle natychmiastowe rozstrzygnięcie
moich losów niźli owo milczące miotanie spojrzeń starego i wytrawnego marynarza. Nie mogłem ich znosić dłużej,
toteż drżącym i przerywanym głosem zawołałem, a raczej zaszeptałem, błagalnie wyciągając ku niemu dłonie:
― Nie dręcz mnie bezpotrzebnie pociskami swych spojrzeń, stary i wytrawny marynarzu! Mów wprost,
co masz do powiedzenia! Szczerze i dokładnie odpowiem na każde twoje pytanie, choćby odpowiedź moja miała
pociągnąć za sobą karę śmierci! Wolę śmierć szybką niż twoje długotrwałe spojrzenia! Nikt nigdy jeszcze dotąd
nie patrzył na mnie w ten sposób!
― Znam potęgę mego wzroku ― odparł stary i wytrawny marynarz - wypróbowałem jej na niejednym
zbrodniarzu, lecz każda nowa próba sprawia mi nową przyjemność. Nikt i nic nie ukryje się przed mym
wzrokiem. Widzę cię - na wskroś, na wylot, na przestrzał i do cna. List, który w czas udało mi się wyrwać
z twej dłoni, jest listem Diabła Morskiego - ty zaś jesteś jednym z jego najbliższych krewniaków.