141
Cała załoga wybuchnęła głośnym śmiechem, któremu wtórował sam kapitan.
― Koszałki-opałki! ― zawołał stary i wytrawny marynarz. ― Kręty-węty! Tere-fere-kuku! A maszże tam
jeszcze w zapasie choćby kilkoro takich cacanych dowodów? Dowody tego rodzaju w naszych oczach mają
wartość opowiadań babuni dla grzecznych dzieci, z tą tylko różnicą, żeś zgoła niepodobny do babuni, my zasię
nie jesteśmy grzecznymi dziećmi! Jesteś krewnym Diabła Morskiego i basta! Poznaję to po wyrazie twych oczu,
po rysach twarzy, po głosie i po tym, żeś niemógł zbyt długo znosićmych potężnych i wypróbowanych spojrzeń! Starego
wróbla nie weźmiesz na plewy! Zanadto jestem stary i zanadto wytrawny, aby zaufać byle wybiegom takiego, jak
ty, diabelskiego gagatka. Powtarzam więc, iż wybór sposobów pozbycia się raz na zawsze ciebie i owego listu należy
nie do mnie, lecz do kapitana.
― Rozkazuję ― rzekł kapitan ― rozkazuję staremu marynarzowi, aby list niezwłocznie rzucił do morza.
Ciebie zaś, krewniaku diabelski, wysadzimy na pierwszym lądzie, który po drodze spotkamy. Przypuszczam, iż
będzie to ląd, a raczej wyspa bezludna, na której albo zginiesz z głodu, albo umrzesz z nadmiaru samotności, albo
skonasz z powodu zbyt wyłącznego przebywania sam na sam ze sobą, ile że jesteś nasieniem diabelskim i obecnością
swoją nie tylko innym, lecz i sobie samemu możesz, jak myślę, śmiertelnie dokuczyć.
Nic na to nie odrzekłem. Czułem, że wszelkie z mej strony tłumaczenia spełzłyby na niczym. Przez dwa dni
żeglugi nie zoczyliśmy naokół ani lądu, ani wyspy. Przez te dwa dni karmiłem się tylko chlebem i wodą, którą mi
podawano z rozkazu kapitana.
Nocą, jak zazwyczaj, piękna Urgela grywała mi na złotej lutni i dźwięki jej pieśni, przelewając się swym
nadmiarem przez brzegi snu, napełniały czarownym echem wnętrze całego okrętu, który kołysał się w takt ich
melodii.
Zauważył to kapitan i załoga, a przede wszystkim stary i wytrawny marynarz. Nie pytano mnie jednak
o przyczyny i źródła owych dźwięków, ustalił się bowiem na okręcie taki obyczaj, że nikt do mnie się nie zbliżał i nikt
ze mną nie rozmawiał. Słyszałem tylko z dala, jak stary i wytrawny marynarz tłumaczył kapitanowi pochodzenie
owych dźwięków.
1...,134,135,136,137,138,139,140,141,142,143 145,146,147,148,149,150,151,152,153,154,...198