28
Król mię uścisnął i ucałował w czoło. Piruza tymczasem przyniosła amulet i własnoręcznie zawiesiła mi go
na szyi.
Nadszedł wieczór. Zapadła noc. Odprowadzono mnie do komnaty przeznaczonej dla mnie na nocleg.
Zasnąłem smacznie, zmęczony natłokiem wypadków i wrażeń. Skoro świt, zbudziłem się rzeźwy i wypoczęty. Pode
drzwiami mej komnaty czekał już na mnie rycerz, aby mię odprowadzić na brzeg morza i wskazać drogę do wyspy
czarodziejskiej.
W towarzystwie rycerza pośpieszyłem na brzeg morski, gdzie czekała już na mnie łódź o dwóch wiosłach.
Rycerz wskazał mi na morzu punkt czarny i zalecił, abym łódź skierował wprost ku owemu punktowi, który był
wyspą, oddaleniem zmniejszoną. Wesoło wskoczyłem do łodzi i popłynąłem. Po sześciogodzinnym wiosłowaniu
zbliżyłem się do wyspy na taką odległość, żem mógł już dosłyszeć dziwne, mosiężne brzmienie dalekich gongów.
Począłem szybciej wiosłować i wkrótce dobiłem do brzegu tajemniczej wyspy. Wyskoczyłem na brzeg
i wyciągnąłem łódź do połowy na ląd, aby jej morze nie uniosło.
Pobiegłem przed siebie, w głąb wyspy, ciekawie rozglądając się dokoła. Wyspa była pusta. Nic, prócz skał
i kamieni. Dźwięki niewidzialnych gongów rozlegały się wciąż w rozedrganym, rozhuczanym powietrzu. Rozlegały
się coraz głośniej, coraz potężniej. Widocznie Degial, spostrzegłszy moją obecność na wyspie, wydobywał z gongów
dźwięki coraz potężniejsze, abymię oszołomić. Uszymoje napełniły się takimhukiem i brzmieniem, żemomało nie stracił
przytomności. Zrobiłem jednak wysiłek woli, aby jej nie stracić, i szedłem śmiało dalej.
Przypomniały mi się nagle słowa Piruzy o Degialu:
„Ukrywa się on przed okiem ludzkim i, sam niewidzialny, widzi wszystkich i wszystko dokoła”.
Ledwomprzypomniał te słowa, a uczułemnatychmiast na sobie straszny, przenikliwy wzrok niewidzialnego ducha.
„Widzi mnie!” - pomyślałem.
Widział mnie na pewno. Czułem, jak się od stóp do głów odbijam w jego potwornej źrenicy. Czułem, jak mi
się przygląda, jak mnie bada, jak śledzi moje kroki i każdy wyraz mej twarzy.
„Jeśli mnie widzisz, uderz mocniej w gongi!” - pomyślałem niespodzianie.
W tej chwili rozległ się przeraźliwy, mosiężny wrzask gongów.