34
― A ty, jak się nazywasz? ― ciągnął dalej król zwracając się do Hindbada.
― Hindbad ― odparł mój sobowtór.
― O ile pamięć mię nie myli, mój przyszły zięć nazywał się właśnie Hindbad ― zawyrokował król, znowu
pocierając czoło.
― O, tak! Hindbad mu było na imię! ― potwierdziła radośnie Piruza.
―Królu! Piruzo! ―wołałem zrozpaczony. ―Zawszemi było na imię Sindbad, lecz wyście to imię nieustannie
przekręcali i koślawili! Przypomnijcie sobie, ile razy was poprawiałem! Ile razy prosiłem, abyście nie nazywali mię
Hindbadem, lecz Sindbadem!
― To prawda, że ja i Piruza mamy zwyczaj przekręcania imion i nazwisk ― odpowiedział król. ― Nigdy
jednak nie pamiętamy, jak zostały przekręcone, i zawsze imię przekręcone uważamy za prawdziwe, a prawdziwe
za przekręcone. I tym razem nie odstąpimy od swego zwyczaju. Zdaniem naszym, młodzieniec, na mego zięcia i na męża
Piruzy przeznaczony, nazywał się Hindbad.
Hindbad krokiem triumfującym zbliżył się do króla i rzekł, z pogardą wskazując mię palcem:
― Bardzo mi przykro, Królu Miłościwy, że jestem tak podobny do tego podejrzanego cudzoziemca.
Zaręczam ci jednak, że nie łączy nas nic, prócz przypadkowego podobieństwa. Ja bowiem należę do ludzi uczciwych
i szlachetnych, tenzaś cudzoziemiec jest nikczemnymzłodziejem! Skradłmi amulet, którydostałemnadrogęodpięknej
Piruzy. Możesz, królu, naocznie przekonać się o prawdzie moich słów spojrzawszy na szyję tego cudzoziemca,
gdyż zawiesił sobie skradziony amulet na szyi zapominając o tym, iż w ten sposób zdradza jawnie popełnioną
kradzież.
Król i Piruza spojrzeli na moją szyję i zawołali z oburzeniem:
― A złodziej! A łotr! A zbrodniarz! A bezczelnik! Nawet nie postarał się o to, aby przed wzrokiem ludzkim
ukryć przedmiot skradziony!
― Sprawiedliwości! ― jęknąłem. ― Jestem niewinny. Nigdy dłonie moje nie pokalały się kradzieżą! Piruzo, droga
Piruzo! Czyż nie przypominasz sobie, żeś własnoręcznie zawiesiła mi na szyi amulet, aby mię uchronić od napaści Degiala!