43
Odtąd wszakże pędziłem żywot spokojny wmoim pałacu. Razem z wujem Tarabukiem chodziłem na spacery
i razem z nim śniadałem, obiadowałem i wieczerzałem. Wuj Tarabuk odczytywał mi głośno swoje utwory, aby mię
rozerwać i czas mi uprzyjemnić.
Rok cały zbiegł mi na tego rodzaju rozrywkach.
Po roku jednak życie domowe zaczęło mi ciążyć. Żądza podróży wracała ze zdwojoną mocą. Śniła mi się
często Piruza i król Miraż. A jeśli nawet przyśnił mi się Hindbad i Degial, nie czułemdo nich we śnie żadnej nienawiści.
Znów zapragnąłem przygód niespodzianych, chociażby te przygody miały mi przynieść smutek i nieszczęście.
Pewnej nocy śnił mi się kraj nieznany i daleki. Cały mój sen napełnił się tym krajem. Zbudziłem się nazajutrz
dziwnie zadumany. Dumałem rzeczywiście o nowej podróży. Postanowiłem dziś jeszcze pożegnać się z wujem
Tarabukiem i opuścić miasto rodzinne.