50
Jakież było moje zdziwienie, gdym zamiast chmury ujrzał w niebiosach - tuż nad jajem - olbrzymiego ptaka, który
dwojgiem ogromnych skrzydeł przesłonił niebiosa i rzucił cień na ściany mego domu.
Nigdym nie widywał dotąd tak ogromnego skrzydlaka. Zauważyłem, że po chwili lotu znieruchomiał
w niebiosach i jął się z wolna spuszczać na ziemię - wprost ku miejscu, w którym znajdowało się jajo.
Domyśliłem się, że jajo, w którym mieszkam, jest przyrodzoną własnością skrzydlatego olbrzyma.
Jednocześnie przypomniałem sobie nagle słowa pewnego marynarza, który mówił do mnie i do swych towarzyszy:
— Nikt mi chyba nie uwierzy, żem widział w swym życiu ptaka, który jest dziesięć razy większy od największego
okrętu, chociaż posiada dwa tylko potężne żagle. Kto nie wierzy w istnienie takiego ptaszury, ten niech przynajmniej
uwierzy w to, że ptak ów nazywa się Rok. Nie znam jego obyczajów, ale przypuszczam, iż znosi jaja tak wielkie,
że można by w jednym z nich schować wszystkie kufry naszej załogi z taką samą łatwością, z jaką ja w tej chwili
chowam fajkę do kieszeni. Niewiara prostaków w możliwość zniesienia takiego jaja zasadza się chyba na tym tylko, że nigdy
kura swojska takich im jaj znieść nie raczyła, lecz za możliwością znoszenia jaj takich przemawia nieodparcie ta
okoliczność, że ptak Rok wcale nie jest do kury podobny.
Tak mówił stary, wytrawny marynarz. Pamiętam, iż wówczas pierwszy zwątpiłem o prawdzie słów starego
marynarza, toteżw tej chwili właśnie poczerwieniałemzewstydu po uszy namyśl, iż tkwięwewnętrzu jaja, wktórego
zniesienie nie wierzyłem, i że spuszcza się ku mnie z niebiosów sam ptak Rok, którego istnienie podałem niegdyś
w wątpliwość. Po krótkiej, lecz bolesnej chwili dojmującego wstydu zamyśliłem się nad tym, co mam teraz począć:
czy pozwolić ptakowi ująć mnie wraz z jajem w szpony i unieść precz z tej wyspy, czy też wysunąć się z jaja przez
otwór i zmykać co tchu w jakąkolwiek stronę, gdyż wokół była pustynia jednostajna i wybór tej lub innej strony
świata był mi w danym razie i dla danego celu zgoła obojętny. Mniej obojętny wydał mi się ów fakt, iż równia
pustynna znacznie utrudniała niepostrzegalność mojej ucieczki. Ani stary marynarz, ani tym bardziej ja - młody
podróżnik - nie znaliśmy obyczajów Roka. Obawiałem się, iż obyczaje tego olbrzyma są drapieżne i chciwe, zaś zbyt
dokładne i zbyt widoczne opróżnienie przynależnego mu jaja mogło mię właśnie narazić na zemstę skrzydlatego
drapieżnika. Nie miałem zbyt wiele czasu do namysłu. Rok spuszczał się coraz szybciej i szpony jego za chwilę mogły
już dosięgnąć jaja.