45
Dla ciebie, Sindbadzie, Piruza stracona jest na zawsze, lecz mam nadzieję pozyskania tej, którąś ty stracił. Czego
siostrzeniec nie potrafił, wuj dokona. Wtej chwili napiszęwiersz na cześć Piruzy, ty zaś wyrusz wprost do krainy Miraża
i ciszkiem wręcz mój wiersz pięknej Piruzie. Powiedz jej tylko trzy słowa: „ od wuja Tarabuka” - to wystarczy. Bądź
pewien, że po odczytaniu mego wiersza Piruza albo zażąda od męża natychmiastowego rozwodu, albo czarodziejską
księgą rozbije łeb podłego Hindbada. Po rozbiciu tego łba lub po dopełnionym rozwodzie Piruza przyśle po mnie
do Bagdadu stu rycerzy, którzy nawet wbrew mej woli i pomimo lekkiego z mojej strony oporu sprowadzą mnie
do państwa króla Miraża, abym tam niezwłocznie poślubił niecierpliwą a oczarowaną moim wierszem Piruzę.
―Wuju! ― zawołałem. ― Nigdy już noga moja nie postanie w państwie króla Miraża! Dzień mego powrotu
byłby dniem mojej śmierci. Czyha tam na mnie niewidzialny Degial, a oprócz tego widok Piruzy i Hindbada zbyt
by mi zakrwawił serce!
Wuj Tarabuk nie słyszał moich słów. Siedział już przy stole z piórem w ręce i pisał. Minął poranek - a wuj
Tarabuk pisał. Nastało południe - a wuj Tarabuk pisał. Pierwsza gwiazda zabłysła na niebie - a wuj Tarabuk pisał.
―Wuju! ― szepnąłem zrozpaczony. ―Muszę już w podróż wyruszyć! Przejazd z Bagdadu do Balsory wymaga
całej nocy, a okręt z Balsory nad ranem od brzegów odbija.
Wuj Tarabuk pisał.
― Wuju! ― krzyknąłem szarpiąc go za ramię. ― Nie mam ani chwili czasu! Odjeżdżam! Do widzenia!
Wuj Tarabuk pisał.
Wdziałem kapelusz na głowę i już byłem u drzwi, gdy wuj Tarabuk triumfująco zawołał:
― Skończyłem!
Głos wuja zatrzymał mnie w progu.
― Skończyłem! ― powtórzył wuj podbiegając do mnie i podając mi świstek papieru. ― Oddasz to Piruzie
do rąk własnych! ― wołał wuj Tarabuk. ― Powiesz jej tylko te cztery słowa: „skromny utwór wielkiego poety”.
― Dobrze, dobrze! ― rzekłem chcąc jak najprędzej uwolnić się od natrętnego wuja.
Wybiegłem szybko z pokoju i po chwili byłem już na ulicy. Wuj Tarabuk wysunął głowę przez okno i zawołał:
1...,38,39,40,41,42,43,44,45,46,47 49,50,51,52,53,54,55,56,57,58,...198