38
― Precz z mych oczu!
― Precz z mych oczu! ― zawołał król w ślad za Piruza.
― Precz z mych oczu! ― zawołał Hindbad w ślad za królem.
Nie chcąc się narażać na nowe zniewagi i obelgi odwróciłem się i wyszedłem.
Na ulicy ochłonąłem z gniewu i oburzenia, lecz na ich miejsce przyszedł żal i rozpacz bez granic!
W ciągu jednej chwili straciłem wszystko, com zdobył też w ciągu chwili jednej. Straciłem Piruzę, straciłem
pół królestwa, straciłem koronę, która za kilka godzin miała ozdobić moje czoło! Straszna była zemsta Degiala!
Straszna i nieprzewidziana.
Godzina ślubu mego z Piruza zbliżała się, lecz nie ja, tylko Hindbad miał teraz poślubić piękną Piruzę.
Przedpałacemzgromadzili sięwłaśnie rycerze konni i złote karoce, i cała świta królewska. Na tarasiepałacowym
zagrzmiała kapela, huczna i radosna. Grano marsza ślubnego.
Ukryłem się za drzewem pobliskim, aby z daleka widzieć uroczystość, w której miałem brać udział czynny,
a której bohaterem został niespodzianie - Hindbad.
Wkrótce król Miraż, królewna Piruza i Hindbad wyszli wesoło z pałacu, dosiedli rumaków i skierowali
się w stronę świątyni, gdzie sam arcykapłan miał młodą parę zaślubić.
W ślad za nimi ruszyli rycerze konni, złote karoce z damami dworskimi i cała świta królewska.
Poznałem od razu rumaki, na których jechał król, Piruza i Hindbad. Galopowały cudownie i tanecznie,
naśladując ruchy Konia Morskiego. Serce mi się w piersi ścisnęło boleśnie. Jeden z tych rumaków przeznaczony
był dla mnie. Na takim właśnie rumaku, obok takiej właśnie królewny miałem się udać do świątyni, aby potem
przywdziać na skronie koronę królewską.
Lecz zamiast mnie - Hindbad siedział na tym rumaku.
Zamiast mnie - Hindbad upajał się szczęściem i powodzeniem.
Tłumy ludzi patrzyły z podziwem. Ukryty za drzewem, słyszałem, jak wołano naokół: „Niech żyje Hindbad!
Niech żyje Hindbad!”
Imię moje, skoślawione przez króla i królewnę, grzmiało teraz w powietrzu, jako imię przyszłego króla!