31
Odwróciłem się i poszedłem w kierunku brzegu - do miejsca, gdziem łódź zostawił.
Hindbad poszedł w ślad za mną.
Ujrzawszy łódź z dala, przynagliłem kroku i wskoczyłem do łodzi.
Hindbad wskoczył w ślad za mną.
Obecność jego w łodzi napełniła mię niepokojem. Czułem wstręt niepokonany do tego tworu, który
powstał na czarnoksięskie skinienie niewidzialnego Degiala. Ogarnęły mię złe przeczucia. Odbiłem szybko od brzegu
i gdy łódź wypłynęła na otwarte morze, postanowiłem wrzucić Hindbada do wody i pozbyć się w ten sposób jego
tajemniczej
i natrętnej obecności.
Lecz Hindbad odgadnął moje zamiary.
― Chcesz mię wrzucić do morza? ― spytał z uśmiechem.
― Chcę! ― odrzekłem i wyciągnąłem dłonie, aby go pochwycić. Hindbad spojrzał na mnie tak
dziwnie, że dłonie mi opadły i zdrętwiały. Nie mogłem nimi poruszać.
―Nie rozumiem, dlaczego chcesz się koniecznie pozbyć mej osoby?― zauważył Hindbad udając zdziwienie.
― Przecież jestem ci równy. Powinieneś mię czcić i kochać jak siebie samego. Mam twój głos, twoje oczy, twoją
twarz i nawet twoje ubranie. Jestem tak samo jak ty odważny i mądry. Musisz mi przyznać, iż zasługuję na to,
aby się stać mężem pięknej Piruzy, zięciem króla Miraża i władcą połowy królestwa.
Nic nie odpowiedziałem Hindbadowi.
Ponieważ ręce moje, dotknięte drętwotą, odzyskały władzę, więc chwyciłem za wiosła i jąłem wiosłować.
Płynęliśmy dalej w milczeniu, przyglądając się sobie nawzajem drwiąco i uważnie. Hindbad był tak dalece
domnie podobny, iż zdawałomi się chwilami, żewidzęwłasne odbicie w lustrze. Nie on sam, lecz jego podobieństwo
przerażało mię i budziło obawy, szczególnie teraz, gdym czuł pod sobą tajemniczą głębinę morską, a w pobliżu - nikogo,
prócz tej wrogiej, choć podobnej do mnie postaci Hindbada.
Siedział naprzeciwko, zaglądał mi w oczy i milczał. Milczenie jego zaczęło mię niecierpliwić i złościć.
― Czemu milczysz? ― spytałem.