32
―A ty czemu milczysz? ― spytał z kolei Hindbad.
― Milczę dlatego, że nie mam ci nic do powiedzenia! ― odrzekłem.
― I ja milczę dlatego, że nie mam ci nic do powiedzenia! ― odparł tak samo dumnie Hindbad.
―Czymyślisz,mójpanieHindbadzie, żejestemprzewoźnikiemnatwoichusługachi żecałądrogębędęsamwiosłował?
―Możemywiosłować naprzemian,mój panie Sindbadzie―odpowiedział Hindbad i odebrałmi z rąkobydwawiosła.
Wiosłował niedbale i od niechcenia. Mimo to łódź sunęła szybko, jakby gnana siłą niewidzialną. Strachem
mię przejął ten dziwny bieg łodzi, lecz nie chciałem okazać strachu przed Hindbadem. Udałem, żem nie zauważył
nawet, iż łódź płynie szybciej, niż płynąć powinna, mimo że Hindbad prawie wcale wiosłami nie poruszał.
Patrzył mi w oczy i milczał, i coraz bardziej znieruchamiał wiosła. Przestał wreszcie zupełnie wiosłować, lecz
łódź mimo to płynęła z błyskawiczną szybkością, gnana niewątpliwie siłą niewidzialną.
W milczeniu dobiliśmy do brzegów wyspy króla Miraża.
Wyskoczyłem na brzeg. Hindbad wyskoczył w ślad za mną.
Teraz dopiero zauważyłem, żem na wyspie Degiala spędził cały dzień i noc następną i żem powrócił
do państwa króla Miraża akurat w dzień mego ślubu, który dziś właśnie miał się odbyć.
Był poranek.
Udałem się wprost drogą do pałacu, aby powitać jak najprędzej stęsknioną do mnie Piruzę i oczarowanego moją
mądrością króla. Szedłem z pośpiechem. Z tym samym pośpiechem szedł w ślad za mną Hindbad. Gdyśmy się do pałacu
zbliżali, uczułem nagle, że nogi drętwieją pode mną i że przebieram nimi bezskutecznie, nie poruszając się z miejsca, jak
to czasemwe śnie się zdarza, gdy się biegnie pozornie, a jednocześnie stoi się wmiejscu pomimo wysiłków.
Nadaremnie mocowałem się, z sobą, nadaremnie przebierałem nogami, chcąc zbliżyć się do pałacu.
Zdrętwiałe moje nogi poruszały się wprawdzie, ale wciąż na jednym miejscu. Bez wątpienia - byłem zaklęty.
Tymczasem Hindbad wyprzedziwszy mię, sam, beze mnie wszedł do pałacu. Bezsilny i przerażony czekałem,
aż nogi moje pozbędą się dziwnego zdrętwienia. Po chwili zaklęcie pierzchło, zdrętwienie minęło. Mogłem iść
swobodnie. Pobiegłemwięc do pałacu i udałem się wprost do komnaty królewskiej. ZastałemHindbada w objęciach
króla Miraża, który ze łzami w oczach dziękował mu za szybki powrót, biorąc oczywiście Hindbada za mnie.